Zgłaszam prośbę o odwołanie aktualnego rządu PR.
Wszystko miało być ładnie pięknie kolorowo, dopóki nasi "sprawujący władzę avatarzy" nie zaczęli się pomiędzy sobą sprzeczać. Wolą zajmować się sprawami prywatnymi niźli rozwijaniem wyspy. PR stanęło w miejscu.

Ci, którzy mają takie samo zdanie, proszę o dopisanie innych powodów ( o ile taki są ).

Ja popieram :P
ale po odwolaniu nie powinien byc powolywany nowy rzad bo po co? :)

zaden rzad sie jakos nie wybil w sumie

od czasu powstania republiki (zbudowanie rynku,palacu itd co bylo sukcesem jako takim)
zostala spisana ta neiszczesna konstytucja co tez mozna nazwac sukcesem.

Od tego czasu widocznie zmiany to wprowadzka sky , na ktory chyba rzad nie mial wielkiego wplywu :) i to nie jego inicjatywa
Dziala teatr ktolewski ktory dziala bo Sher jest zapalonym rezyserem, ale rzad chyba jakos specjalnie go nie wspiera

Poza tym dalsze sukcesy rzadu i republiki wygladaja tak:
- zamkniecie kafejki co prowadzila Mad
- zamkniecie forumowej
- skasowanie palacu
- nieczynna szkola , w ktorej juz straszy duchami

i gdyby nie otwarcie burdelu , ktory wprowadzil swierzy powiew , to bylaby bida, i to tez nie z inicjatywy rzadu

tak wiec po spisaniu konstytucji rzad nie ma zadnych sukcesow lub cos co by po nim jakos zostalo i odcisnelo sie w zyciu republiki :)


nawet nei bylo juz tego oklepanego konkursu miss, ale o czym to mowic, o czyms tak banalnym jak nazwy alejek lepiej nie wspominac

Popieram obie wypowiedzi.
Nalezy jeszcze wpomniec o zmianie wysokosci na ktorej mozna stawiac skyboxy z 400m na 512m, to tez jest przeciez jakis sukces

szczerze jestem za odwołaniem rządu
i o powołanie nowego
Dovgals - na premiera i specjalisty od spraw wizerunku koniecznie z palacem w komnacie pelnej luster aby nasz premier mogs sie nieustannie podziwiac
pietia - na vicepremiera i ministra do spraw stosunków interpersonalnych
maxjames- na ministra spraw wewnetrznych
bulloch -zamiast szambelanem( wazeliniarzem) mógłby zostać ministrem kultury i dziedzictwa republiki, oraz dobrych obyczajów
oczywiście z jakiegoś tam ramienia czy innej kończyny Mad załapała by sie od razu - no bo przecież bez niej rząd nie ma sensu)))
no i z ramienia rezydentów powolac jeszcze Amana zeby wreszcie mogl sie wykazac 300% obecnoscia i wyrobic 500% normy szczerze wspierany zebami, tipsami i niewybrednym jezykiem przez swa zonke Margo)))
A ja będę w opozycji bezlitośnie szydzić i wyśmiewać wszystko i wszystkich, nawet jesli beda to pomysły szczere a tak dla zabawy w szeroko pojętym jednoczesnym poczuciu dystansy wraz z obowiązkiem wobec świętej republicyji
No i zeby bylo juz kompletnie to wszyscy zgodnie w imie nie znizania sie do poziomu... i nie znizania sie w ogole bo lordoza postapila juz na tyle ze niektorzy patrza juz stanowczo ponad czubek wlasnego nosa nikt nie zareaguje na glos opozycji kadzac sobie na wzajem i tworzac kółko wzajemnej adoracji.
I tak oto cnota republiki i honor ich mieszkancow zostana uratowane, kasa bedzie plynela a niczego nie swiadomi zwykli ludzie beda sie w niej logowac i miec zludne poczucie bycia potrzebnymi.

AMEN

Jak widać, nawet Pani Minister jest za odwołaniem rządu... teraz wystarczy dobijać się drzwiami i oknami do Uzi...

Potrzebujecie 20 podpisów.
Oczywiście, nie jestem przeciwna ogłaszaniu czegokolwiek, zastanawiam się tylko, czy aby na pewno zbieraniem podpisów powinien zajmować się ktoś, kogo jeden miły AR wyrzuca z SL na najbliższe 4 lata.

Ekhm, ja nie zajmuję się zbieraniem podpisów. Zresztą, do tego powinien służyć list, długopis i adresy chętnych. Prawdziwą kartkę wysłać do np. Uzi, która skserowałaby list i wkleiła jako teksturę. Wirtualne podpisy można podrobić .

Wiesz dobrze, o co chodzi, Kaldimir, więc nie odwracaj kota ogonem.

Kald , Mad chodzi o to co ci kiedys powiedzialam in word ))))
pomijam ze kartka i dlugopis to pomysl lekko nie trafiony

w Republice jest wszystko lekko nie trafione no i po co ten rzaaaaaad no po cooooooooo :)) ach tak niektorzy sie spelniaja chcociaz na SL

Ja jestem lekko trafiona. Bo trafił mnie szlag. Mam dosyć tej dziecinady, Psze Państwa. Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że nie opłaca się w polskim SL robić nic. Proponuję, żebyśmy sobie wszyscy kupili po 512 m kw. i rządzili. Chociaż i tak zapewne skończy się sakramentalnym "podejdź no do płota".

Hhehe, ja już od dawna podchodze do płota jednego z sąsiadów SLowych

Problemem w SL jest to, że niektórzy za mocno nim przesiąkli i nawet nie uświadamiają sobie tego. Ciągle żyją na pograniczu świata realnego ze światem wirtualnym (a to pogranicze jest niezauważalne). Zdarza się, że ktoś zainteresuje się jedną sprawą w SL, potem drugą ,trzecią i kolejną, aż w końcu świat RL stanie sie mu nieznany.

Czasem zauważam przypadki, że ktoś pochłonął SL jakby to był świat prawdziwy. To, co się tam dzieje, jest traktowane na 100% poważnie. Jaka kolwiek zaczepka słowna jest uważana za atak. A przeciez SL to świat wirtualny, w którym taka zaczepka powinna po paru minutahc odejść w niebyt. Niestety, niektórzy tak nie potrafią.

Zatem czy Linden Lab dobrze zrobiło tworząc Second Life? Czy spodziewali się, iż niektórym te świat (realny i wirtualny) się zleją ze sobą? Czy jest sens prowadzenia dyskusji i rozmów nt. SL, skoro niektórzy nei wiedza już, co to jest RL?

Zabawa w rząd Polskiej Republiki jest fajna, jeżeli trzyma się swojego miejsca, czyli w tym wypadku wirtualnej wyspy o nazwie Polska Republika. Podforum rządowe jest jedynie narzędziem komunikacji poza światem wirtualnym, ale nadal dotyczy tegoż świata. Ostatnio jednak ludzie przesiąkli SL i odbija się to nawet na RLowy świat.

Oczywiście, sprawy świata prawdziwego powinny być ważne. Ale są sprawy, które można pogodzić z wirtualnym. Ja pomimo, iż w ostatnim tygodniu byłem przeziębiony i to mocno, to jednak miałem czas na zaliczenia egzaminów, na Second Life i na parę innych spraw. Dałem radę to pogodzić, chociaż mogłem całymi dniami leżeć w łózku i spać, albo oglądać telewizję i wszystko olać.

Chyba pora coś wyjaśnić.
Zabawa w państwo, rząd, konstytucję itp. od samego początku była dla mnie odmianą rp. Role play znaczy, jakby ktoś nie znał skrótu. I nadal taką zabawą jest, chociaż najwyraźniej inni nie wyczuwają granicy.
W rl Uzi Boa nie znam. Prywatnie w SL zdarza nam się gadać o pierdołach, wołam ją na lucky chair, plotkujemy na temat awatarów płci obojga i ich wzajemnych relacji. Ale kiedy spotykamy się na terenie PR służbowo, BAWI NAS to, że ona jest Królową a ja ministrem.
Idąc dalej - to, że minister Sautereau wkurzyła się na minister Weatherwax nie oznacza dla mnie, że ja, Mad, mam cokolwiek do Bey. Ani tym bardziej ja, Magda, do jej wersji rl-owej (imię mi nieznane).
Czy to jest jasne?
Czy jeżeli pójdziecie sobie z kolegą do Sima średniowiecznego i tam Wasz kolega zabije Was mieczem podczas walki oznacza, że zrywacie znajomość? Nie. Kończycie jak najładniej rp, zmieniacie sim i idziecie na wirtualne piwo. A w rl dzwonicie do siebie omówić kwestię pogody.
Chore? Nie wydaje mi się.
Chore zaczyna to być wtedy, kiedy przekładamy realowe i poza role playowe emocje na coś, co z założenia miało być zabawą. Grą.
Bo SL grą nie jest. SL grą bywa. Tylko trzeba umieć się bawić.